Polski dług publiczny przekroczył już 1 bilion złotych, a rząd prognozuje, że do końca 2017 roku przekroczy kwotę 1,75 bln zł. Politycy, ekonomiści i inni eksperci przekonują, że Polsce daleko do bankructwa, jednak niepokoi ich tempo wzrostu długu, które może prowadzić do załamania gospodarki.
Ukryty dług publiczny
Podawane do publicznej wiadomości zadłużenie jest zaledwie czubkiem góry lodowej, bo jest jeszcze dług ukryty. Co to takiego? To zobowiązanie państwa do uregulowania przyszłych płatności. Obecnie największa część finansów państwowych będzie w perspektywie najbliższych lat obciążona nabywanymi przez obywateli prawami do świadczeń emerytalno-rentowych. Problem ten zyskał na wielkości w wyniku obniżenia progu emerytalnego przez obecny rząd.
Według FOR dług ukryty wynosi ponad 3,2 bln zł co oznacza, że całość zadłużenia to grubo ponad 4 bln zł. Powstaje więc realna obawa, czy nie podzielimy jednak losów Grecji czy Portugalii. Na razie ekonomiści twierdzą, że nie ma takiego zagrożenia, ponieważ Polska jest w całkiem niezłej kondycji gospodarczej. Nie ma co jednak liczyć na to, że finanse państwowe będą się w nieskończoność dobrze bilansować. Za parę lat może dojść do spowolnienia gospodarki. Kiedy nadejdzie gorsza koniunktura, trzeba będzie mocno zacisnąć pasa, aby kraj nie wpadł w głęboką dekoniunkturę.
Na razie Polska szczęśliwie należy do niewielkiej grupy krajów, które spełniają wymogi UE i mają odpowiedni stosunek długu do PKB. Nasz wskaźnik to 53,8 % a pułap maksymalny to 60%. Państwa takie jak Niemcy, Włochy, Japonia czy USA mają dużo wyższy wskaźnik. To jednak inna liga gospodarcza i dla obywateli tych krajów obsługa długu nie jest aż tak uciążliwa. Nasze finanse państwowe można bardziej porównać z krajami z regionu, które miały słabe wyniki gospodarcze po przystąpieniu do Unii Europejskiej. To głównie Węgry, Słowenia i Chorwacja.
Skutki długu publicznego dla zwykłego Kowalskiego
To dość proste, konsekwencje zaciągania i powiększania się długu publicznego są nie tylko problemem polityków ale nas wszystkich. Dla wielu osób finanse państwowe to pojęcie abstrakcyjne, sądzą, że skoro nikt nie zabiera im pieniędzy z konta to spłata odbywa się gdzieś w warstwach wysokiej polityki i ekonomii. To nie jest prawda. Dług, a w zasadzie odsetki od niego wciąż rosną. Już dziś mamy wysokie podatki i inne daniny. Płacimy je przy zakupie towarów i usług, tankując paliwo, zarabiając pieniądze, gromadząc oszczędności, praktycznie na każdym kroku. Przedsiębiorcy już od dawna płacą wysokie podatki, a koszty utrzymania pracownika są niebagatelne.
Jeśli polska gospodarka osłabnie i stosunek PKB do wysokości długu zmieni się na gorszy, finanse państwowe także wpadną w kłopoty. Wtedy możemy liczyć na podwyżki cen, stawek podatku, redukcje świadczeń i tym podobne atrakcje.
Na chwilę obecną każdy obywatel powinien wyłożyć jednorazowo ponad 26 tys. złotych, aby dług został spłacony w całości. Tak się oczywiście nie stanie, tym bardziej, że społeczeństwo obserwuje wydatki budżetu państwa, które budzą wiele kontrowersji. Co roku są one zdecydowanie wyższe niż wpływy, powiększa się więc deficyt budżetowy. Szacuje się, że obecna dziura budżetowa może przekroczyć 59 mld zł, co będzie absolutnym rekordem.